Sobotni poranek to spacer na targ, gdzie wydałem krocie na świeże i niesezonowe zachcianki. Potem były godziny w kuchni chociaż nie wszystko jeszcze przerobione. Szparagi czekają na jutro, z ptaszyny z ostrym rabarbarowo-miodowym sosem został sos...
...do kremu waniliowego szukałem mąki kukurydzianej w czterech sklepach (skończyło się na kukurydzianej kaszy), słodkiej zupy fasolowej jeszcze nie jadłem więc gar czeka w lodówce a chleby... CHLEBY?
Pozazdrościłem Małgosi.dz egzaltacji. Nie zwlekałem długo i przy dużej pomocy instrukcji na zakwas Liski wychodowałem własny. Młody jest i jeszcze leniwy ale liczę na przyjaźń i oddanie w zamian za karmienie i opierunek. Nie będzie dzisiaj przepisów, będą tylko linki do chlebów (bo jest już trzech "wpaniałych").
Upiekłem w kończącym się tygodniu chlebek razowy Tatterowiec i cieszę się, że wyszedł piękny. Cieszyłem się co najmniej jak Małgosia! Tego się nie da opisać, trzeba upiec swój własny pierwszy bochenek.
Dzisiaj, po przygotowaniu ciasta zakwaszonego wg. przepisu Dany upiekłem dla odmiany dwa kolorowe chleby - zielony szpinakowy i żółty z kurkumą. Tu już lekki zakalec i więcej buły niż chleba ale daje sobie jeszcze szanse na poprawę. W końcu to początki. Z wsiowym białym serem i szczypiorkiem smakowały i tak dobrze.
Jednocześnie kończe te wypociny nie mogąc uwierzyć, że już czerwiec za pół godziny. Ostatniego czerwca będę miał święto, a przed nami trzydzieści dni z truskawkami i początkiem lata.
UWAGA: Jeśli macie kawałek poletka z trawą obok domu, nie ma węży czy innych żmij na tym skrawku, można wystawić świece, włączyć muzykę, będzie ciepły wieczór - chętnie wbiję się na wino, dobre, wspólnie przygotowane jedzenie i tańce na bosaka na zielonym (!) bo kolejnego początku lata zaczynam o tym marzyć... na razie marzyć kończę i idę spać.