Nie wiem, ile już razy w życiu wracałam do poszczególnych tomówJeżycjady Musierowicz, ale na pewno każdą z książek przeczytałam co najmniej dwa razy (a większość raczej z sześć lub więcej). Przychodzą czasami takie chwile w moim życiu, że nie mam ochoty czytać niczego innego poza Astrid Lindgren, lub Musierowicz. Potrzebuję jakiejś odtrutki, odpoczynku i powrotu do tego, co znane i kochane. W takim właśnie stanie tkwię teraz już od jakiegoś miesiąca i jest mi z tym bardzo, bardzo dobrze, jednak myślę, że już wkrótce sięgnę po coś innego, choć chętnie przeczytałabym całą Jeżycjade od deski do deski.
Zastanawiam się, kiedy po raz pierwszy spotkałam się z rodziną Borejków.. myślę, że było to bardzo wcześnie, w każdym bądź razie pierwszą książką, jaką dostałam była Noelka. Mama dała mi ją pod choinkę w 1993 roku, byłam wtedy jeszcze całkiem mała, z całą pewnością za mała na tę lekturę, ale sądzę, że przeczytałam ją, gdy miałam koło dziewięciu, dziesięciu lat. No i wpadłam. Zakochałam się i odwrotu nie było, czekałam z ogromnym utęsknieniem na każdy kolejny tom.
Za każdym razem, kiedy czytam książki Musierowicz odkrywam w nich coś nowego. Oczywiście uwielbiam całą rodzinkę Borejków i w zasadzie wszystkich innych bohaterów powieści. Są dla mnie niemal, jak przyjaciele i mam wrażenie, jakbym znała ich na wylot. Wspaniały jest ich ciepły, dobry dom, w którym liczą się ludzie, a nie pieniądze, liczy się to, co w sercu, a nie portfelu, gdzie nie pędzi się za nowinkami dzisiejszego świata. Cenię sobie ich mądrość i traktuje ich w zasadzie, jak bliskich przyjaciół. Kolejnym ogromnym plusem powieści jest to, że można się przy nich nie raz roześmiać, a już na pewno prawie przez cały czas lektury nie schodzi z twarzy ciepły, serdeczny uśmiech. Piękne są też te wzruszające i zawsze bardzo mądre fragmenty, bo przecież Musierowicz wcale nie unika tematów ciężkich, jak na przykład śmierć bliskich.
Każda z lektur jest też odpowiednia na inną porę roku. Na przykład w Święta Bożego Narodzenia obowiązkowo należy przeczytać rewelacyjną Noelkę a w wakacje wprost nie da się uniknąć lektury Nutri i Nerwusa. Nie raz zastanawiałam się, które części są moimi ulubionymi, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że nie umiem dokonać takiego wyboru, za to na pewno nie jestem zwolenniczką teorii, że tylko stara Musierowicz jest dobra. Owszem, przyznaję, że wśród pozycji, do których najchętniej wracam, królują te starsze, jednak nie umiem skreślić nowszych części. Budzą we mnie tak samo dużo pozytywnych uczuć, przecież wciąż spotykam się z tymi samymi ludźmi i wciąż dostaje od Musierowicz zamkniętą w niecałych dwustu stronach doskonałą pigułkę do poprawienia nastroju. Za każdym razem po przeczytaniu historii Borejków poprawia mi się humor, potrafię spojrzeć życzliwszym okiem na otaczającą mnie rzeczywistość, być ciut lepszym człowiekiem- dlatego chylę czoła przed panią Musierowicz i uważam, że stworzyła ona coś pięknego!
Ostatnio przeczytałam Kwiat kalafiora, Dziecko piątku i Nutrię i Nerwusa. Dwie ostatnie książki są typowo wakacyjne. Tym razem największe wrażenie zrobiło na mnie Dziecko piątku. Kiedyś chyba nie aż tak bardzo lubiłam tą część, ale po ostatniej lekturze jestem zachwycona! Jest wyjątkowo mądra, a postać babci Aurelii, jest niesamowita. To taka mądra i kochana kobieta, pomarzyć o takiej babci. Nic tylko jechać do jej bielonego domu z drewnianymi podłogami na wakacje! Pełno tu swojskich smaków i przyjemnego wakacyjnego nastroju spokojnej, sielankowej wsi polskiej.
A oto na zakończenie mądrości babci:
- No, co będzie babciu? Ze mną nie tak prosto. Ja jestem nietypowa.
- Ale tam! Nie jesteś!
- Ależ oczywiście, że jestem!!!
- Jak tak, Orelka, to każdy jest nietypowy. Przestań już tyle myśleć o sobie, nie masz ciekawych tematów?
- Ależ babciu, o czym ty mówisz, jak ja mogę przestać myśleć o sobie, kiedy właśnie ze sobą mam największe problemy?
- A bo mówię ci za dużo o nich rozmyślasz. Twoja mama też taka była.
- Tak?!
- Też miała dużo kłopotów ze sobą. A ja jej zawsze tak samo mówiłam: człowiek jest potrzebny innym ludziom, a ci inni są jemu potrzebni. Och, denerwowała się, nie słuchała prostej i głupiej baby, sama wiedziała najlepiej. A to jest tak, że jak się człowiek odgradza od innych- to tak, jakby zniknął. A im więcej ze siebie rozda- tym bardziej żyje.
M.