Witajcie robaczki :)
Dziś notka będzie na temat pędzli "no name" zakupionych na portalu aukcyjnym. Ale od początku...
Pędzle dostajemy w zgrabnym, czarnym, skóropodobnym futerale:
Po otwarciu ukazuje nam się 16 pędzli :
Nie chciało mi się ich wkładać do futerału, ale kolejność ich umieszczenia w futerale jest podobna jak na zdjęciu. Każdy pędzel miał swoją własną kieszonkę, folię na rączkę i folię na włosie. Wszystko wyglądało bardzo estetycznie i całość idealnie nadaje się na prezent.
Zestaw zawiera [od prawej ]:
- pędzel do pudru
- pędzel do różu
- skośny pędzel do różu, brązera.
Bardzo mięciutkie, milutkie, dosyć gęste. Przyjemnie się nimi nakłada makijaż, nie są za ciężkie, dobrze leżą w dłoni. W praniu nie gubią włosia, schną błyskawicznie mimo swoich rozmiarów. Dla mnie bomba :)
- trzy języczkowe pędzle do cieni, różniące się wielkością. [trochę uwalone te pędzle, ale nie chciałam, żeby były mokre do zdjęć :P]
- pędzle do ust. Moim zdaniem całkiem nie udane, dosyć grube i sztywne. Używałam do henny na brwi, ale dałam sobie spokój i aktualnie nie używam wcale.
- pędzel skośny do robienia kresek, aktualnie do robienia henny. Mały, cienki, niezbyt sztywny.
- pozostałe akcesoria, czyli aplikator do cieni, szczoteczka, cieniutki pędzelek, grzebyk i wachlarzowaty pędzel nie wiem do czego, jest za rzadki i za miękki do czegokolwiek. Leży i się kurzy.
Pędzle są wykonane z naturalnego włosia, podobno z wiewiórki, w co wątpię. Włosie jest rudo-brązowe z ciemnymi końcówkami, całość wizualnie wygląda dobrze.
Rączki są drewniane, ciemno czerwone, pozbawione napisów i numeracji.
Cały zestaw kosztował koło 30 zł. Jak na tą cenę, to mogę polecić z czystym sumieniem. Brakuje tylko pędzla okrągłego do rozcierania cieni, ale dokupiłam sobie dobrze wszystkim znany fioletowy pędzelek z Essence za 5 zł :) Zestaw nadaje się zarówno dla amatorek, których przygoda z makijażem nie jest zbyt długa [czyli dla mnie :P] oraz dla prawdziwych makijażystek, które mogą tymi pędzlami wykonać iście profesjonalne makijaże.
PS. Co do lakieru z Eveline, o którym pisałam w niedzielę:
Przed chwilą zrobiłam zdjęcie, jak widzicie lakier ztarł się lekko na końcach i zrobiły się odrosty na początkach ale niema żadnych odprysków, ino tylko lekkie zarysowania powstałe w wyniku wsadzania palców tam gdzie nie trzeba :P
Daje lakierowi 5+.