Remontowe emocje, to nie tylko remontowo - budowlane emocje , ale też pogodowe.
Pogoda bowiem, to jeden z najważniejszych czynników, od którego zależy cały postęp i efektywność prac.
I to też cała gama emocji, które się z tym wiążą.
Najgorszy ze wszystkich jest deszcz, bo wtedy plac budowy zamienia się w wartką rzekę, a w najlepszym wypadku w niewielki strumień, a prace stoją w miejscu. Burza z piorunami też rzadko bywa przyjemna. Wiatry bywają też niemałym utrudnieniem, gdyż mogą pozrywać poszczególne części dachu. No i w końcu upał, w sumie najlepszy z tego wszystkiego, ale gdy żar leje się z nieba, to i nie sposób pracować!
Uffff....i jak to wytrzymać!!!
Czyli krótko mówiąc, budowlane poczynania to... cała gama niekończących się przygód, próba silnych nerwów i jedna wielka niewiadoma!
Tak więc po ostatnich pogodowych emocjach, które i tak ograniczyły się jedynie do ulewnego deszczu, po którym to obórka gruntownie się umyła, oczyściła i odnowiła wewnętrznie, a ja... przeżywając to wszystko, co przeżyłam... pewnie wraz z nią! Czyli nastapiła odnowa całkowita i kompletna!
A po dwóch kolejnych słonecznych dniach, gdy wszystko ładnie sobie poschło, wczoraj upał niemiłosierny, tak że majstry po nakryciu połowy dachu folią i przybiciu łat, już wczesnym popołudniem zeszli z budowy, bo na dachu nie dało się wytrzymać.
A dziś od rana deszcz. I znów leje się do środka. A co wyschnie, to znów zostaje zalane!
A potem znów... słońce i w końcu prace na dachu ruszają z miejsca...
I tak przez dwa dni udało się ledwie pół dachu nakryć...!?
Dzisiaj znów deszcz... potem słońce i tak w kółko. Uffff... bez mocnych nerwów... nie uda się tego wszystkiego przeżyć!!!
A Rusałka przy pogodowej karuzeli, wciąż rozstawia i składa swoje sztalugi z tyłu na łące... będzie artystycznie nieco działać, jak pogoda się oczywiście unormuje. A póki co, zbiera polne kwiaty i układa je w letnie bukiety... Wszak to już lato się zaczęło!
Pogoda bowiem, to jeden z najważniejszych czynników, od którego zależy cały postęp i efektywność prac.
I to też cała gama emocji, które się z tym wiążą.
Najgorszy ze wszystkich jest deszcz, bo wtedy plac budowy zamienia się w wartką rzekę, a w najlepszym wypadku w niewielki strumień, a prace stoją w miejscu. Burza z piorunami też rzadko bywa przyjemna. Wiatry bywają też niemałym utrudnieniem, gdyż mogą pozrywać poszczególne części dachu. No i w końcu upał, w sumie najlepszy z tego wszystkiego, ale gdy żar leje się z nieba, to i nie sposób pracować!
Uffff....i jak to wytrzymać!!!
Czyli krótko mówiąc, budowlane poczynania to... cała gama niekończących się przygód, próba silnych nerwów i jedna wielka niewiadoma!
Tak więc po ostatnich pogodowych emocjach, które i tak ograniczyły się jedynie do ulewnego deszczu, po którym to obórka gruntownie się umyła, oczyściła i odnowiła wewnętrznie, a ja... przeżywając to wszystko, co przeżyłam... pewnie wraz z nią! Czyli nastapiła odnowa całkowita i kompletna!
A po dwóch kolejnych słonecznych dniach, gdy wszystko ładnie sobie poschło, wczoraj upał niemiłosierny, tak że majstry po nakryciu połowy dachu folią i przybiciu łat, już wczesnym popołudniem zeszli z budowy, bo na dachu nie dało się wytrzymać.
A dziś od rana deszcz. I znów leje się do środka. A co wyschnie, to znów zostaje zalane!
A potem znów... słońce i w końcu prace na dachu ruszają z miejsca...
Dzisiaj znów deszcz... potem słońce i tak w kółko. Uffff... bez mocnych nerwów... nie uda się tego wszystkiego przeżyć!!!
A Rusałka przy pogodowej karuzeli, wciąż rozstawia i składa swoje sztalugi z tyłu na łące... będzie artystycznie nieco działać, jak pogoda się oczywiście unormuje. A póki co, zbiera polne kwiaty i układa je w letnie bukiety... Wszak to już lato się zaczęło!