Drugiego dnia Świąt wyruszyliśmy zwiedzać stolicę naszych sąsiadów od południa. Jest to moja druga większa wizyta w Czechach (pomijając mniejsze wizyty górskie), tuż po 4-miesięcznym okresie studiowania w Ostrawie w ramach wymiany Socrates Erasmus kilka lat temu. Jadąc do Ostrawy, nie umiałam powiedzieć słowa po czesku i byłam pewna, że bez problemu porozumiem się z każdym w uniwersalnym (a jednak nie wszędzie!) języku angielskim. Bardzo szybko wyszło na jaw, że niestety myliłam się, bo z zagadywanych przeze mnie ludzi w bardzo różnym wieku nikt nie chciał odpowiedzieć mi w sposób, jakiego oczekiwałam :) miało to jednak dobre strony; musiałam błyskawicznie przejść przyspieszony kurs przede wszystkim rozumienia czeskiego (mieszkańcy Ostrawy świetnie rozumieli mnie mówiącą po polsku, co wzmagało moje frustracje, ponieważ ja ich wypowiedzi nie mogłam zrozumieć ani w ząb!), a potem przynajmniej częściowego mówienia w tym bardzo przyjemnym języku. Pod koniec mojego pobytu w Ostrawie porozumiewałam się już ze wszystkimi płynnie, po powrocie do domu nie miałam jednak wystarczającej motywacji, żeby uczyć się dalej, i moja znajomość češtiny popadła w zapomnienie. Teraz nastał czas, żeby sytuację zmienić choć na chwilkę i będąc w Pradze, kaleczę czeski, wydobywam z otchłani pamięci zapomniane słówka i mieszam je z polskimi, co daje zapewne komiczny efekt, ale staram się nie używać angielskiego :)
Okolice miejsca, w którym mieszkamy
Budynek "z dziurą" ;)
Czeska telewizja
Zachód słońca pierwszego dnia
Malunki z cieni na elewacjach budynków, czyli coś, na co ostatnio wręcz obsesyjnie zwracam uwagę
W centrum handlowym Pankrac :)
To nie jedyny taki obrazek. Z tego, co zaobserwowaliśmy, Czesi bardzo lubią psy i zabierają je dosłownie wszędzie, nigdzie nikomu nie przeszkadzają i wszędzie czują się swobodnie.
Dzień drugi - wyprawa na Vyšehrad.
Wiosna pod koniec grudnia!
Zdjęć z samego Vyšehradu mam mało. Ten dzień okazał się zbyt intensywny dla baterii w aparacie i resztę widoków utrwalałam telefonem komórkowym.
I zapowiedź kolejnej wycieczki - dzikie tłumy na Moście Karola. Nie dało rady przejść na drugą stronę Wełtawy ;) zaraz stamtąd uciekliśmy, ale żeby dotrzeć do metra, mieliśmy kolejną przeprawę przez zatłoczone Stare Miasto. Dziś zwiedzaliśmy Hradčany i okolice Mostu Karola obserwowaliśmy z daleka i z wysokości ;)