Gdy tylko zobaczyłam łopianową serię Floresan, wiedziałam że któryś z produktów wyląduje na mojej głowie. Zdecydowałam się na kupno aktywnego koncentratu bez spłukiwania. Wtedy miałam ogromny problem z wypadaniem - pukle leciały garściami. Szukałam dla nich jakiegoś ratunku. Czy okazał się nim Floresan? Przeczytajcie :)
Niestety, gdy dzisiaj chciałabym kupić ten produkt ponownie spotkałabym się z rozczarowaniem. Wsiąknął jak kamfora. Nie ma go zarówno w sklepie, gdzie go kupiłam (bioarp), jak i w żadym innym. Nie zdążyłam też spisać składu kosmetyku ze strony, a na opakowaniu podany jest cyrylicą. Moje umiejętności w zakresie języka rosyjskiego kształtują się na poziomie zerowym, więc musicie mi wybaczyć ten brak. Pamiętam, że skład był bardzo prosty naturalny - głównie wyciągi wodne z łopianu, papryczki chili oraz pokrzywy. Zero alkoholu.
Plastikowa buteleczka mieści w sobie 100 ml płynu. Przy oszczędnym stosowaniu wystarcza na miesiąc. Produkt ma kolor zielone, pachnie delikatnie i przyjemnie. Aplikator wąski i wygodny, chociaż przy nieuwadze może wylać się za dużo kosmetyku.
Działanie:
Kosmetyk stosowało się przyjemnie, ponieważ nie wzmagał przetłuszczania skalpu, włosy były po nim delikatnie odbite od nasady. Ładnie pachniał, masaż przy jego użyciu był relaksujący. Niestety, to już wszystkie jego zalety. W kwestii wypadania nie zrobił zupełnie nic. W tym czasie pukle leciały jak szalone, zadowoliła bym mnie chociaż mała redukcja, ale nic takiego się nie stało. Swojej regularności nie mogę nic zarzucić, więc to koncentrat okazał się nieskuteczny. Zawiodłam się na nim, liczyłam na jakąkolwiek poprawę. Bez sensu wydawać pieniądze na kosmetyki, które nie robią nic z włosami. Na całe szczęście są też takie, które działają całkiem nieźle. ;)
Muszę się czymś pochwalić. :) Od wczoraj jestem "aparatką", czyli posiadaczką stałego aparatu ortodontycznego. Mimo tego, że dziś wyję z bólu i jest mi wyjątkowo niewygodnie z ciałem obcym w paszczy (uwięzionym tam na dwa lata) to czuję się szczęśliwa. Minie wyznaczony czas, a ja pozbędę się ważnego kompleksu, jakim są moje cofnięte zęby i ogólnie wada zgryzu. To dopiero za dwa lata, ale przecież czas i tak upłynie, z aparatem, czy bez. Mój uśmiech wygląda mniej więcej tak:
Na razie mam założony tylko górny łuk. Za ok. trzy miesiące będzie też dolny.
Co myślicie o takim pozbywaniu się kompleksów?
Miłego weekendu. :)