Każdy, kto w ciągu tygodnia nie może narzekać na nadmiar wolnego czasu, z utęsknieniem wygląda upragnionego weekendu. Tak było ostatnio i w moim przypadku - z niecierpliwością wyglądałem piątku, kiedy to mieli do nas zawitać, tak dobrze wam znani, Ula i Mateusz. Zgodnie z pierwotnym założeniem mieliśmy (a jakże) grać w to i owo w czteroosobowym składzie, jednak Bett stwierdziła, że dziś nie jest jej dzień i o ile może spędzić z nami czas, to na granie nie ma po prostu nastroju.
Dzięki jej decyzji przyszło nam zagrać w kilka gier, w które pewnie Beata za nic nie zagrałaby z nami - takich bardziej szalonych i zakręconych. Tytuły, które ja lubię za lekki charakter, ale które nie wszystkim odpowiadają.